W zasięgu wzroku mam dwa lokale wyborcze i byłam bardzo zaskoczona. Naprawdę dużo ludzi przychodziło na wybory. Zdecydowanie więcej niż w poprzednich.
Na ulicach pełno ludzi, samochodów zatrzęsienie. Czułam się tak, jakby był normalny dzień roboczy, a w dodatku pora powrotów z pracy.

Po przyjściu do lokalu okazało się, że dawna znajoma siedzi w komisji. Takie miłe zaskoczenie.

Co do wyniku – wiedziałam, że tak będzie. Nie warto się było łudzić, że będzie inaczej.
Chociaż i tak podzielam teraz pogląd mojej mamy, która po usłyszeniu wstępnych wyników powiedziała tylko: „no, to jesteśmy w czarnej du…”. Jej jako przedstawicielce służby zdrowia to się nie dziwię. Bardzo wiele osób pracujących w państwowych szpitalach boi się ewentualnej prywatyzacji.

Tak na „lepszy humor” niebo zapewniło mi miły widok:

Mimo, że jestem ateistką, to „podłapałam” takie powiedzenie od znajomych. Takie okrągłe „rozstępy” w chmurach nazywają „bożym podglądaniem”. Dziś już raz o tym pisałam w komentarzu na blogu pewnego wędrowca.
„Moje” niebo samo zapewniło mi taki widok 🙂